Herb ZSRR, kopuły cerkwi, pionierzy, gołębie, kwiaty i setki innych dekoracji zdobią niezwykły drewniany domek we wsi Kunara 70 kilometrów od Jekaterynburga. Feeria barw i niezliczona ilość ozdób jak magnes przyciągają turystów do tej niewielkiej wioski.
Wszystko to jest dziełem kowala Siergieja Kiriłłowa, który otrzymał domek w spadku po swoim dziadku. Ojciec Siergieja zginął na wojnie, niedługo potem zmarła mama. Na utrzymaniu chłopaka zostali młodszy brat i siostra. Siergiej w bardzo młodym wieku musiał się usamodzielnić i w ten sposób został jedynym kowalem w Kunarze.
Rzemiosło oprócz profesji stało się jego pasją. Siergiej pracował dniami i nocami - wstawał o czwartej nad ranem, kładł się spać często po północy. Według sąsiadów był nie tylko dobrym kowalem, ale też wspaniałym, pogodnym człowiekiem, który zawsze gotów był nieść pomoc, a i jeszcze znajdował czas, żeby grać na harmoszce na wszystkich weselach we wsi.
Po ślubie z Lidią w 1951 roku otrzymał w spadku stareńki podupadający domek. Niedługo potem drewniana chatka pochyliła się i wymagała natychmiastowego remontu. Siergiej sam się do tego zabrał, a przy okazji wstawił nowe okna i upiększył rzeźbionymi zdobieniami. To był dopiero początek. Z czasem kowal ozdobił drzwi, wyrzeźbił kwiaty, figurki i stopniowo dom zaczął przybierać obecną formę. Kiriłłow pracował nad nim niemalże do końca życia.
Napisy na fasadzie głoszą: "Lećcie gołębie, lećcie; Dla was nigdzie nie ma granic", "Zawsze niech będzie słońce; Zawsze niech będzie niebo", "Zawsze niech będzie mama; Zawsze niech będzie pokój". Wyrzeźbione daty 1954 i 1967 oznaczają początek i zakończenie pracy nad domem. Obok tej niezwykłej budowli biegnie ruchliwa droga. Kierowcy mijający domek nie mogą choć na chwilę się nie zatrzymać - stąd na jezdni aż roi się od śladów nagłego hamowania.
Po śmierci właściciela dom zaczął niszczeć. Pewnego razu silny wiatr strącił z dachu figurkę pionierki, a z fasady odpadła farba. Wdowa po kowalu nie była w stanie samodzielnie wyremontować domu. Na szczęście wieść o niezwykłym domku dotarła do pracowników muzeum w Jekaterynburgu, którzy postanowili własnoręcznie naprawić wyrządzone szkody. Dzięki nim pionierka wróciła na dach, barwy fasady odżyły, a gospodyni może znowu piec chleb w działającym już piecu.
Lidia Haritonowna po dziś dzień mieszka w tym drewnianym cudzie i tak jak dawniej drzwi zawsze pozostawia otwarte. Każdy kto ma ochotę może odwiedzić wdowę po mistrzu i z bliska podziwiać dzieło rąk utalentowanego kowala - najpiękniejszy dom w Rosji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz